Darek Struciński i L’Art de la cuisine Martell

Opublikowano: 31-03-2016

SmartenPR : Darku, za nami czternasta edycja L’Art de la cuisine Martell. Myślę, że powinieneś podsumować w kilku słowach ten konkurs. Czy wszystko udało się zrealizować? Może coś nie wyszło ze względów czasowych, w końcu trzeba było pospinać wiele atrakcji i aktywności, które były dookoła. Jakie słyszałeś opinie? I co planujesz na przyszłość?

Dariusz Struciński: Wydaje się, że wszystko na tegorocznym Martellu się udało. Wszystko co zaplanowaliśmy zostało zrealizowane. Zapewne ci, którzy bywają od wielu lat na Martellu również zauważyli kilka nowości.  Na pewno bardzo mocno postawiliśmy na stronę warsztatową tego wydarzenia. Jak nigdy dotąd tyle firm zorganizowało warsztaty i to była integralna część całego wydarzenia, czyli: wystawa gastronomiczna, warsztaty kulinarne i konkurs. Każdy mógł znaleźć dla siebie coś co go najbardziej interesowało, ale mógł jednocześnie uczestniczyć w tych wszystkich wydarzeniach. Wziąć udział w warsztatach, zwiedzić wystawę, znaleźć partnerów biznesowych na ten rok dla siebie, poszukać nowości i inspiracji, uczestniczyć w konkursie w roli widza. Mało tego, mógł uczestniczyć w roli również jurora, poprzez zastosowanie nowej aplikacji, która, mam wrażenie, też była dużą innowacyjnością, dużą wartością dodaną  w tym konkursie po raz pierwszy. Aplikację mobilną Smarten, bo o niej mówię, mieliśmy okazję wypróbować, zastosować i poczuć się trochę jurorami.
Co do planów na przyszłość. Po pierwsze nie ma decyzji czy piętnasta edycja się odbędzie a co za tym idzie nie wiadomo jak by wyglądała. Czy to będzie edycja taka bardzo jubileuszowa piętnasta, w ogóle dziesiąta na zamku  przeprowadzona w formule, że wystąpią w niej ci wszyscy, którzy wygrali dotychczas Martella, czy wystąpią w roli zawodników, czy wystąpią  roli jurorów, czy wystąpią być może w roli coucha danej drużyny. Tak daleko nie sięgamy i nie mamy sprecyzowanych planów. Jeżeli tylko zapadnie decyzja, że konkurs będzie miał tę swoją piętnastą odsłonę, to będziemy w gronie mądrych głów myśleć jak go zrobić, by wszystkich zaskoczyć. I to tyle jeżeli chodzi o takie organizacyjne podsumowanie. Na pewno przy tym podsumowaniu należą się słowa podziękowania wszystkim partnerom, którzy brali udział w wydarzeniu. Bardzo często słyszę, że Martell ma wyjątkową oprawę, że ma wyjątkową atmosferę. Staram się zawsze odpowiadać na to, że tę atmosferę tworzą ludzie, taka szeroko rozumiana rodzina sympatyków tego konkursu. To zarówno mecenasi, wystawcy, partnerzy, którzy wykładają pieniądze,  partnerzy, którzy aktywnie angażują się w całe to kulinarne przedsięwzięcie. Oni współtworzą ten konkurs razem ze mną i tutaj podziękowania należą sie zarówno: uczestnikom,  jurorom, wystawcom. Absolutnie na wysokości zadania staje ekipa techniczna, która ten konkurs przygotowuje od strony muzycznej, nagłośnieniowej, multiwizualnej. Podziękowania należą się również całej załodze Zamku Ryn. Absolutnie z całego serca dziękuję Łukaszowi Kundziczowi, który tworzy razem ze mną ten konkurs. Bo to bardzo często wszyscy mnie widzą. Ze mną rozmawiają, ze mną negocjują, ze mną ustalają pewne rzeczy, ale to Łukasz gdzieś w zaciszu swojego dyrektorskiego gabinetu przelewa to  na papier, wrzuca do Excela, spina umowy i wykonuje bardzo dużą pracę przy tym konkursie. Słowa podziękowania dla agencji Smarten, to sprawdzony partner od kilku lat. Jeżeli tylko będą takie decyzje, że ten konkurs robimy, to na pewno będziemy go robili wspólnie, bo praca wykonana przez agencję też jest zauważalna. Obecność konkursu w mediach jest widoczna. Dziennikarze, których zaprosiliśmy w tym roku – którymi opiekowała się agencja Smarten – powinni wyjechać zadowoleni, bo wzięli udział w wyjątkowym wydarzeniu kulinarnym i też mieli okazję uczestniczyć na wielu płaszczyznach i w roli obserwatorów i też aktywnie brać udział w konkursach, w szkoleniach barmańskich. Więc to też dla nich powinien być wyjątkowy kulinarny weekend.

S: Tematem przewodnim w tym roku była jagnięcina. Jak uważasz, czy może rozmawiałeś z jurorami, którzy komentowali poczynania młodych adeptów sztuki kulinarnej, czy poradzili sobie z tym mało popularnym mięsem w naszym kraju? I dlaczego akurat jagnięcina?

DS: No tak, jagnięcina to pomysł bardzo odważny na danie główne konkursowe. Ale też przemyślane od początku do końcu. To pojawienie się jagnięciny na tym konkursie rozpoczęło się od naszej wizyty studyjnej i kilku szefów kuchni . Tam na miejscu u producentów widzieliśmy jak jagnięta są hodowane, jak jagnięcina jest produkowana, jak jest cięta. Byliśmy w szkole w Dorset. Widzieliśmy ten produkt. To tam powstało przekonanie, że to produkt wart szerszego pokazania na polskim konkursie kulinarnym. Stąd też na Martellu pojawiła się jagnięcina.
Co do tego czy sobie poradzili. Odpowiedź brzmi – tak. Absolutnie stanęli na wysokości zadania. Naprawdę w tym roku poprzeczka była postawiona wysoko. Jagnięcina nie jest zbyt popularnym mięsem w Polsce. Ale ta wyjątkowa, świeża, brytyjska jagnięcina, okazała się bardzo dobrym produktem i bardzo wdzięcznym materiałem do pracy kulinarnej. Młodzi kucharze z Polski, wiem i mam sygnał, że trenowali przed konkursem sporo na tej jagnięcinie. Rozpływali się w zachwytach nad jej jakością i powstały z tego naprawdę małe dzieła sztuki kulinarnej.

S: To, że młodzi kucharze bardzo ambitnie podeszli do tematu, w ogóle konkursu Martella, ale i do tego tematu przewodniego jakim jest jagnięcina, było widać po ilości nadesłanych zgłoszeń.

DS: No tak, to prawda. W tym roku padł chyba rekord zainteresowania konkursem, bo aż 51 aplikacji, wpłynęło do konkursu i to aplikacji na wysokim, równym poziomie. Było bardzo trudno wybrać te piętnaście zespołów, które mogły wystartować w konkursie. To było nie lada wyzwanie, tym bardziej, że czas który uczestnicy zostawili nam na podjęcie decyzji był naprawdę nieduży, bo przypomnę, termin nadsyłani prac był 15-ego lutego, a większość prac wpłynęła między 13 a 14. Taka swoista walentynka na 14-ego lutego 😉

S: Jakim kluczem wybierasz jurorów do konkursu, bo w tym roku zauważyliśmy, że było to połączenie młodości z doświadczeniem.

DS: No tak…

S: Pojawiły się nowe twarze i  jak wybierałeś dobierałeś  jurorów i dlaczego? Bo śmiało możemy powiedzieć , że dla ekip startujących było też takim dodatkowym  bonusem  i nagrodą jest możliwość przez całe 3 dni obcowania z wielkimi autorytetami  kulinarnymi w Polsce.

DS: No i autorytet wydaje się tu słowem kluczem. Staram sie, żeby w jury zasiadły autentycznie autorytety dla tych którzy startują, żeby osoby które zasiadają w jury, były takimi osobami, które inspirują też tych młodych ludzi, którzy startują. Żeby ci młodzi ludzie mieli ambicje, a wiem że mają, bo chcą zasiąść kiedyś w składzie jurorskim tego konkursu i tak jak Paweł  Oszczyk, który wygrał jeden z konkursów Martell a dzisiaj jest przewodniczącym jury. Tak każdy z tych, którzy startują w konkursie ma kiedyś szansę, żeby w tym konkursie zasiąść na fotelu jurora. Słowo autorytet to klucz, jednak staram się aby jury było odmłodzone, wystarczy jak w tym konkursie luksusowy koniak jest stary. Jury co roku jest nowe, odświeżane, zmieniane, na miarę tego konkursu. Zależy mi na tym, by na konkursie w jury były osobistości, żeby byli ciekawi ludzie, którzy pracują w gastronomii, którzy osiągają sukcesy, którzy mogą się podzielić wiedzą, doświadczeniem z tymi, którzy startują.

S: Kogo masz na myśli?

DS: Takimi osobami są  Paweł Oszczyk, Adam Crząstowski, Marek Widomski. To starsza generacja szefów kuchni, Kurt Scheller, który w tym roku nie mógł być, ale jest wielkim autorytetem. Ponadto Jarek Uściński, Jarek Walczyk, to są starsi koledzy, którzy służą radą pomocą i autorytetem, ale pojawiły się też nowe osoby jak Sebastian Olma,  Tomek Jakubiak, Tomek Purol, Patryk Dziamski, którzy wnieśli świeżość, młodość w konkursie i poczucie, że będąc młodym, dobrym kucharzem wiele można osiągnąć. To nowe twarze na polskiej scenie gastronomicznej, nowe w sensie w składach jurorskich. Do nie tak dawna jeszcze to oni startowali w konkursach, zdobywali doświadczenie, zdobywali laury. Przychodzi automatycznie gdzieś taki czas, pewnie  z wiekiem, że mogą zasiąść  w jury, że mogą być wzorem, bo sami mają doświadczenie więc teraz mogą oceniać innych i to jest chyba kluczowe.

S: A propos wieku, w zeszłym roku mieliśmy 300 lat Martella, więc to jakby 301 lat, nasz partner kluczowy składnik jest z nami. Czy dla tego konkursu bycie z taką marką jest nobilitujące? Darku, powiedz też jaka jest nagroda dla zwycięzców konkursu przy okazji marki Martell.

DS: Konkurs L’art de la cuisine Martell, który w tytule ma koniak Martell, to są bardzo spójne rzeczy i nieodzowne. Bez mecenasa, brandu, marki Martell nie będzie tego konkursu w takim wydaniu i w takim wymiarze. Natomiast, na pewno jest to nobilitujące, że przez 15 lat marka  Martell wspiera środowisko gastronomiczne, wspiera kucharzy, bo tak to trzeba traktować, że to jest wieloletnia  inwestycja ze strony maki Martell. To jest wsparcie  w wielu aspektach, zarówno edukacyjne, podnoszenie umiejętności, nabywanie doświadczenia, szukanie inspiracji. W to wszystko marka Martell idealnie się wpisuje. Natomiast nagród w tym roku naprawdę było bardzo dużo, ale najważniejszym wyróżnieniem jest prestiż jaki się zdobywa wygrywając L’art de la cuisine Martell i otrzymanie pucharu, który może stanąć w restauracji zwycięskiej drużyny. Tegoroczni zwycięzcy już się chwalą i pokazują zdjęcia  z pucharem, który stanął w restauracji Hotelu Heron. Oczywiście są również dodatkowe, bardzo ciekawe nagrody jak wyjazd do domu koniakowego Martella, miejsca magicznego, do którego nie można się dostać z ulicy, tylko trzeba być zaproszonym przez markę Martell. Sam miałem przyjemność być w tym miejscu, zwiedzać i poznać historię produkcji koniaku Martell i to jest coś co zapada w pamięć, wartość dodana, coś co zostaje w nas na całe życie.

S: Konkursowi równolegle towarzyszyły dodatkowe atrakcje skierowane do odwiedzających Zamek Ryn w tym dniu, mam na myśli producentów z regionu Warmii i Mazur, stoiska firm wspierających konkurs, które cieszyły się dużym zainteresowaniem. Jak myślisz czy to miało jakiekolwiek znaczenie dla tych ludzi odwiedzających, czy mogli z tego coś wynieść, nauczyć się, spróbować? Zauważyłem, że czasem ciężko było skupić ich uwagę na zmaganiach konkursowych tak byli pochłonięci tym co działo się na danym stoisku. 

DS: Około dwóch tysięcy ludzi odwiedziło zamek w sobotę. Poza konkursem odbywała się wystawa gastronomiczna, takie mini targi ściśle powiązane z konkursem. To zawsze przyciąga publiczność, do której na ogół należą ludzie z branży, szefowie kuchni, menadżerowie, dyrektorzy obiektów. Na stoiskach odbywają się mniej czy bardziej poważne rozmowy biznesowe, często przedstawiane są nowinki i trendy branżowe. W ten sposób ludzie szukają inspiracji i pomysłów by rozwijać tę branżę i biznes. Zatem zawsze jest coś ciekawego do zobaczenia. 

S: Na koniec nie wierzę, że nie myślisz już o 15-stym jubileuszowym i 10-tym na zamku konkursie Martella.

DS: Wierzę, że on się odbędzie, natomiast teraz jest czas podsumowania, czas podziękowań, wyciągania wniosków i rozliczania tego konkursu. Chwila przerwy, zapadną decyzje i będziemy zastanawiać się co z kolejną edycją. Oczywiście wierzę w to, że ta 15-sta edycja odbędzie sie na zamku w Rynie.

S: To co, do zobaczenia za rok?

DS: Do zobaczenia za rok i dziękuję

S: Dziękuję