PIOTR CERANOWICZ
Opublikowano: 10-01-2018
Piotr Ceranowicz – warszawski szef kuchni młodego pokolenia, który uznaje autorytety za najlepszą drogę edukacji. Uczestnik trzeciej edycji programu Top Chef Polska, żegnany przez jury owacją na stojąco. Ambitny i zdeterminowany. Studiował medycynę weterynaryjną na SGGW, a także psychologię kliniczną na WSPS. Twierdzi, że szkoły gastronomiczne z reguły niszczą w uczniach pasję, dlatego stawia na samokształcenie. W jego kuchni można znaleźć Polskę, Azję, Afrykę oraz apetyt na nieustanne podnoszenie kwalifikacji.
Kiedy rozpoczęła się Pana przygoda z kuchnią?
Tak naprawdę gotowałem całe życie. Pamiętam pierwsze potrawy przygotowywane z moją babcią i mamą w rodzinnym domu, kiedy byłem naprawdę młodym chłopcem. Ale pierwszym pomysłem na zawodowe życie była medycyna weterynaryjna, na którą dostałem się na SGGW w Warszawie. Jednakże losy potoczyły się inaczej niż pierwotnie planowałem. Uprzedzam pytanie – nie żałuje tego (śmiech).
Odbył Pan studia weterynaryjne i psychologiczne, a jest Pan szefem kuchni. Wyobraża Pan sobie siebie jeszcze w innym zawodzie, czy to już koniec poszukiwań?
Kiedyś miałem różne pomysły na zawodową przyszłość i jak widać nie umiałem usiedzieć w miejscu. Obu kierunków nie skończyłem, ponieważ właśnie w kuchni odnalazłem się najbardziej i gotowaniu jestem wierny najdłużej. Praca kucharza i szefa kuchni to całe moje życie i pasja.
Pierwsze kroki stawiał Pan wśród bliskich, potem był czas studiów w innych kierunkach. Gdzie w takim razie zdobywał Pan swoje doświadczenie kulinarne i pod okiem jakich mistrzów?
W sumie jestem samoukiem, a gotowanie zawsze było dużą częścią mojego życia. Naprawdę dużo czytam, oglądam programy zagranicznych szefów kuchni oraz kanały kulinarne na You Tube. Inni kolekcjonują zegarki, drogie samochody, a ja noże i książki kulinarne (śmiech).
Jaka zatem kuchnia jest Panu najbliższa? Są jakieś dominujące smaki, które lubi Pan łączyć?
Staram się nie zamykać na żadną kuchnię. Oczywiście najbliższa jest mi kuchnia polska, ale uwielbiam korzystać zarówno ze smaków Azji, jak i Afryki. Lubię połączenia niekonwencjonalne, zaskakujące. Gdy wpada mi w ręce jakaś nowa przyprawa lub składnik, staram się jak najszybciej z nich skorzystać i poeksperymentować.
A jaka jest kuchnia w restauracji LIF na warszawskim Mokotowie, gdzie jest Pan szefem kuchni?
Tworzymy tu kuchnię dość prostą, ale smaczną i bezpretensjonalną. Jesteśmy otwarci na potrzeby dietetyczne naszych gości, dlatego w naszej ofercie można znaleźć zarówno dania wegańskie, wegetariańskie, jak również bezglutenowe. Ale to nie jest nasze ostatnie słowo, gdyż szykujemy się do otwarcia nowej restauracji, która będzie zlokalizowana w centrum Warszawy.
A jakim jest Pan szefem kuchni? Co jest najważniejsze w pracy?
W sumie jeszcze młodym (śmiech), a więc mam jeszcze dużo do nauki i do odkrycia. Staram się wciąż rozwijać zawodowo, zarówno jeśli chodzi o wiedzę na temat gotowania, ale też na płaszczyźnie zarządzania ludźmi, czy marketingu. Jakim jestem szefem kuchni? Hm… przede wszystkim starającym się przekazywać to, co sam umiem. Nie mam tajemnic przed swoimi kucharzami. Jestem też bardzo krytyczny wobec siebie, co z jednej strony napędza mnie do rozwoju, ale czasem blokuje.
Skąd bierze Pan pomysły na nowe dania. Są jakieś osoby w świecie kulinarnym, które Pana inspirują?
Staram się szukać inspiracji we wszystkim wokół mnie: porze roku, produktach dostępnych w danym okresie. Ale też inspiruję się pracą kolegów po fachu z całego świata. Często wracam do starych, klasycznych przepisów kuchni polskiej i światowej. Fascynuje mnie kuchnia Daniela Humm’a za prostotę i perfekcję, Masimmo Bottury za umiejętność łączenia tradycji i nowoczesności, jak również Raymonda Blanca za bezpretensjonalność. Mógłbym tak w sumie wymieniać jeszcze długo, ale chyba nie starczyłoby czasu.
Wrócimy zatem do tematu przy następnej okazji. A z punktu widzenia młodego pokolenia, jakie Pan reprezentuje – polska gastronomia zmierza w dobrym kierunku?
Patrząc na gastronomię przez ostatnie 10 lat uważam, że gastronomia w Polsce się wciąż rozwija. Szefowie kuchni szukają swojej drogi. Czasem dość, co prawda, bezmyślnie łapią nowinki ze świata i łączą ze swoją kuchnią. Człowiek momentami ma wrażenie, że jedzenie w niektórych miejscach nie ma zupełnie tożsamości. Ale wszystko się zmienia i idzie w coraz lepszych kierunku, a Polska nie ma się czego wstydzić na światowym rynku gastronomicznym.
Udział w trzeciej edycji „Top Chef” to miłe wspomnienia?
Tak, bo Top Chef był dla mnie super przygodą. Idąc do programu, zupełnie nie miałem pewności siebie. Byłem bardzo zdenerwowany. Ale w sumie nie poszło mi źle. Bardzo dobrze to wspominam, głównie z uwagi na możliwość poznania kucharzy z całej Polski.
Na koniec proszę zdradzić nam swoje motto życiowe.
Chyba tylko tyle, żeby niczego nie żałować – choć czasem to trudne.