Polskie Gastro Kobiety okiem Małgosi Piotrowskiej
Opublikowano: 06-12-2018
O roli kobiet w gastronomii mówi się okazjonalnie. Ot, choćby w okolicach 8 marca… Przypomina się wówczas niezaprzeczalne fakty, że to właśnie kobiety stanowią solidny fundament sztuki gotowania. Co zresztą z biegiem lat uległo zmianie i do głosu doszli panowie. I tak dziś świat bezdyskusyjnie zdominowany został przez szefów kuchni, a szefowe muszą udowadniać, że są równie dobre w swoim fachu. I albo to robią, albo przestają walczyć, często zniesmaczone nierówną bitwą, gdzie argumentem jest dyskryminacji płci. Część kobiet gastronomii mówi o tym wprost, znacznie więcej milczy, godząc się z rzeczywistością. Szaro – burą. Kto dziś pamięta, że to Eugénie Brazier jest „matką nowoczesnej kuchni francuskiej”, a za swoją pracę otrzymała lata temu trzy gwiazdki Michelin?
Zespół Portalu Newsgastro stara się odszukiwać kobiety polskiej gastronomii i o nich pisać. Nie tylko przy okazji zdobycia nagród, wyróżnień. Ale także, by przybliżyć ich sylwetki i pokazać Polakom, jak wiele fantastycznych pań stoi za sterami. Wszystkie łączy jedno – ogromna siła. O kobietach polskiej gastronomii rozmawiamy z Małgorzatą Piotrowską – naszą redaktor naczelną, która sprawuje wiele więcej funkcji w branży i na co dzień ma kontakt z rzeczywistością. Dla nas jest „kobietą polskiej gastronomii”, ale nie o sobie chciała rozmawiać…
Jesteś przecież kobietą polskiej gastronomii…
Małgorzata Piotrowska: Daj spokój… Jestem raczej kobietą pracującą na rzecz polskiej gastronomii.
To jakaś różnica?
MP: Oczywiście! W Polsce jest naprawdę wiele kobiet, które pracując często w ukryciu, budują branżę. Nie tylko szefowe kuchni, choć to one są pierwszym skojarzeniem. To także dziesiątki… setki pań, które zajmują inne stanowiska – sommelierki, barmanki, managerki, restauratorki, inwestorki, dziewczyny z działów marketingu. Całe mnóstwo ekspertek, które jednak nie pojawiają się na plakatach, promujących kolejne wydarzenia gastronomiczne. Które zdobywają uznanie na świecie, ale nie są w Polsce ambasadorkami marek.
Jesteś zła, że w Polsce jednak można dostrzec dyskryminację zawodową kobiet w gastronomii?
MP: Małe sprostowanie: ta sytuacja ma miejsce nie tylko u nas. Spotykam się z szefowymi kuchni z innych krajów i wiem na pewno, że dyskryminacja i zniechęcanie kobiet to powszechny proceder. Czy jestem zła? Nie wiem… Trochę mnie to obezwładnia, paraliżuje. Bo jestem kilka razy w tygodniu na eventach branżowych, które odbywają się dzięki współpracy mężczyzn i kobiet. Ale na scenie zdecydowanie rzadziej stoją kobiety. Z reguły są to mężczyźni i to oni zbierają laury w postaci lepszych stanowisk czy udziału w programach, reklamach. Tak więc ta niesprawiedliwość mnie nie złości, raczej smuci.
Wygląda na to, że jesteś wielką obrończynią spraw kobiet polskiej gastronomii…
MP: Powiedz to Agacie Wojdzie, a jednym, celnym zdaniem zripostuje tę tezę tak, że będę musiała długo pudrować rumieniec zawstydzenia (śmiech). Nie jestem obrończynią. Bywam ich partnerką w interesach, bywam koleżanką. Ale to z reguły silne kobiety. Agata jest tego najlepszym dowodem. Mądra, bezpośrednia, wyjątkowa osobowość w środowisku. Ale równie niezwykła jest Iwona Niemczewska, która dla pasji gotowania porzuciła świetny zawód. Kształciła się gastronomicznie w takich miejscach i u takich ludzi, że niewielu może się z nią równać. Jest profesjonalna. A mimo to potrafi znaleźć się „pan testosteron”, który ją skwituje jednym, mało szlachetnym zdaniem… Szkoda mówić.
Są jeszcze jakieś szefowe kuchni, których pracę mocno sobie cenisz?
MP: Całe mnóstwo! Choćby Adriana Marczewska z WuWu Bistro. Młoda, utalentowana, z cudowną energią. Mam ogromną nadzieję, że nikomu się nie uda jej złamać. Choć rozmawialiśmy z nią i wiem, że i w jej przypadku niejedną przeszkodę ze względu na płeć musiała obejść. Historia Ewy Olejniczak jest jednym w wielu przykładów, który mogę podać, by unaocznić, jak niełatwy jest to w obecnych czasach zawód dla kobiet. Pracowała u Marty Gessler w restauracji Qchnia Artystyczna, odnosiła sukcesy, ale na jakiś czas się wycofała… Bardzo się cieszę, że to jednak już przeszłość i obecnie Ewa jest cenioną szefową. Podobnie zresztą, jak Małgorzata Marchewka, która z powodzeniem tworzy kuchnię Folk Gospoda. Mogłabym tak wymieniać do rana! (śmiech). Czekaj, czekaj! Przecież nie sposób pominąć Monikę Ignaciuk, która jest przecież niezwykłą mistrzynią cukiernictwa. Sama widzisz… Daj mi czas, a będę wymieniać i wymieniać…
A gdybym zapytała o kobietę – sommeliera?
MP: To wymieniłabym Monikę Bielkę-Vescovi. Odsyłam do działu „Osobowości” i wywiadu z nią, by czytelnicy mogli się sami przekonać, jak jest wyjątkowa. Świat wina to w moim odczuciu też świat zdominowany przez mężczyzn, w którym jednak świetnie odnajdują się niezwykle przedsiębiorcze kobiety, jak Agnieszka Wójtowicz Jach i Katarzyna Piecychna.
A kobieta biznesu gastronomicznego?
MP: Beata Gawęda. Imponująca wiedza o winie, konsekwencja w budowaniu sukcesu. Zapytaj mnie o restauratorkę.
Pytam więc…
MP: Osobiście podziwiam Agnieszkę Kręglicką. Jest fantastyczną gospodynią, przyjmuje gości w restauracjach, jak we własnym domu. Bije od niej bardzo dobra energia. Ale branża nie byłaby dziś taka sama, gdyby nie działania Malki. Restauratorki, wizjonerki, kobiety, która wie, jak postawić na swoim.
No dobrze, opowiadamy sobie o szefowych kuchni, o restauratorkach. To tak zwane „wysokie progi”. Ale czy umiesz wskazać ważne kobiety wśród rzeszy pracowników, zasilających tę wielką, gastronomiczną maszynę? Kelnerki, barmanki…
MP: Dobrze, że o tym mówisz, bo dla mnie właśnie „ta rzesza” to największy potencjał. I naprawdę mocno wierzę w to, że gdyby nie dziwne uprzedzenia, wspominane dyskryminacje, niełatwe warunki pracy dla kobiet – matek świat usłyszałby o wielu karierach. Jak choćby pięknie zapowiadająca się „złota” Agnieszka Cieślar. Ale gastronomia i sektor HoReCa to także handlowcy. Nie zapominajmy o tym, że i tam kobiety wykonują świetną pracę, wykazując się ogromną determinacją i jeszcze większą wiedzą merytoryczną.
Na przykład?
MP: Na przykład Monika Pawłowicz z Centrum Wina, która ma świetny kontakt z dostawcami i imponującą wiedzę o winie. Można powiedzieć, że dźwiga firmę na swoich ramionach. Przynajmniej z mojej perspektywy (śmiech). Mam nadzieję, że jej nie zaszkodzę taką laurką, bo „licho nie śpi”… Ostatnio pisałam też o Ani Pikule, która jest świetnym marketingowcem (dr. Irena Eris), bardzo dobrze czującym branżę i potrzeby gości. Panie na takich stanowiskach również należą do kobiet polskiej gastronomii. A już z całą pewnością Sylwia Banaszewska z Meeting Planner – kobieta, która skupia całą branżę eventową. No i jeszcze Aneta Tyczyńska, z którą należy kojarzyć Akademię Kulinarną czy świetną branżową integrację Chefs Only.
MP: No cóż! Taka praca.
No tak, ale mnie interesuje bardziej, dlaczego niemal zawsze w zespole pierwszoplanowych szefów są sami faceci? Przecież w Polsce jest wiele utalentowanych, gotujących kobiet.
MP: Wracamy do punktu wyjścia… W zależności, gdzie przyłożymy ucho – taką usłyszymy odpowiedź. Najczęściej podawanym argumentem jest nieprawda, że nie ma kogo zaprosić na event. Tymczasem na mega prestiżowym wydarzeniu, jakim niewątpliwie był Lexus Hybrid Cuisine obok gwiazdkowych szefów zza granicy gotowała nasza Justyna Słupska-Kartaczowska. Można? Czy ktoś widział, by nie dawała rady? Gorzej wypadała od mężczyzn? Ale musimy widać jeszcze poczekać, by na każdym evencie pojawiała się przynajmniej jedna pani… Przy okazji! Tu wymienię również Dominikę Telega-Bałdyga, która podjęła się organizacji tak dużego wydarzenia. Nie miała kompleksu, by ściągnąć michelinowskie gwiazdy do Polski. Chapeau bas!
Justyna Słupska-Kartaczowska i Iwona Niemczewska są jednocześnie właścicielkami restauracji i szefowymi kuchni. To musi być niełatwe, zwłaszcza, kiedy ma się apetyt jeszcze na życie prywatne…
MP: Dopiszmy do tego grona jeszcze dziesiątki kobiet, choćby Malikę (red.: Ewa Malika Szyc Juchnowicz), która ma większą wiedzę na temat kuchni Maghrebu niż wielu „okładkowych” czy „telewizyjnych” szefów losowo wybranych (śmiech). Oczywiście cenię sobie pracę mężczyzn w branży. Kto mnie zna, ten wie, że tak jest. Ale chciałabym, aby panowie wpuszczali kobiety na równych zasadach do kuchni, jak robi to choćby Wojtek Harapkiewicz.
Myślisz, że można coś zrobić, by poprawić sytuację kobiet w branży?
Małgorzata Piotrowska: Moim zdaniem nie pomogą w tym osobne kategorie nagród dla kobiet. Zróbmy kategorię: „Szef kuchni” oraz „Szef kuchni – mężczyzna”. Dziwne, prawda? To dlaczego się robi tak kobietom? To ma pomóc? Może czas na parytet płci? Przynajmniej dwie kobiety w każdym jury w najważniejszych konkursach kulinarnych i inne, podobne rozwiązania…
A co z blogerami kulinarnymi? Ta sfera należy chyba jednak bardziej do kobiet, prawda?
MP: Dokładnie! Małgosia Minta, Magda z Krytyki Kulinarnej, Marta z Restaurantica, Joanna z Froblog – to właśnie na ich opinie czekają szefowie.
Ty jesteś kobietą na stanowisku redaktor naczelnej i masz w zespole głównie kobiety…
MP: Tak i nie ukrywam, że być może właśnie dzięki temu nasz portal od jakiegoś czasu nabrał rumieńców i pięknie się rozwija. Kobiety są silne, zdeterminowane i bardzo pracowite. Naprawdę uważam, że dzięki nim polska gastronomia ma szansę jeszcze bardziej przyspieszyć. Ale nie mam pewności, czy panowie są już gotowi ustąpić trochę miejsca swoim żonom, matkom, córkom, koleżankom… Myślę, że jeszcze przez jakiś czas pozostaniemy w epoce rubasznych żarcików kosztem kobiet gastronomii, z których rechoczą tylko panowie…