W kuchni jestem spełniona

Opublikowano: 12-04-2010

sbukala_ok001.jpgUwielbiam gotować

W życiu piękne są tylko chwile

U innych cenię szczerość

Od siebie daję to czego się nauczyłam i przekazuję dalej

Moim autorytetem jest mama

 

 

 

Młoda, ambitna od ośmiu lat pracuje w hotelu Mazurkas, gdzie jest zastępcą szefa kuchni. Bardzo lubi kuchnię grecką, może dlatego, że pierwszą pracę jaką podjęła była w restauracji greckiej Zorba. Jej marzeniem jest otworzyć kiedyś małą restaurację z dobrą kuchnią. Do której się wraca…

Z całego serca życzę tego mojej rozmówczyni Sylwi Bukale 

 

Skąd wzięła Pani pomysł na gastronomię?

W zasadzie to pod wpływem pewnej decyzji rodziców. Kiedy kupili bar, pomagałam w nim i wtedy też podjęłam decyzję by pójść do szkoły gastronomicznej. To była naturalna kolej rzeczy. W zasadzie już 11 lat pracuję w zawodzie.

Dlaczego tak wielu mężczyzn jest kucharzami, a kobiet niewiele w tej branży?

Na pewno jest to ciężka praca, dlatego więcej mężczyzn pracuje w tym zawodzie. Poza tym mężczyźni wyjeżdżają za granicę, szkolą się. Natomiast my kobiety rodzimy dzieci, zajmujemy się rodziną, prowadzimy domy, więc nawet gdy decydujemy się na ten zawód to kariera nie jest tak długa, jak w przypadku mężczyzn. Czasem dokonujemy wyboru i wtedy jest coś za coś.

Niedawno odbył się konkurs kulinarny Martella w Rynie. Jakie ma Pani wrażenia po tym wydarzeniu?

Bardzo mi się podobało. Jeżdżę na tego typu konkursy, nie tylko po to by wygrać. Dla mnie ważny jest kontakt z kolegami, z ludźmi z branży. To bardzo dobry moment na wymianę doświadczeń, no i wiele można się nauczyć na swoich błędach czy niedociągnięciach. Poza tym to dobre oderwanie od codzienności w restauracji hotelowej. W tym roku konkurs Martella był ciężki. Konkurencja również była dobra, no i byli lepsi od nas (pojechałam razem z kolegą). Do luzowania ryby byliśmy przygotowani, natomiast widziałam, że współzawodnicy mieli z tym nie lada problem. Niektórzy wręcz rwali rybę. My natomiast odcięliśmy najpierw głowę, co podobno nie było słuszne. Jednak jako nieliczni oczyściliśmy rybę z ości za pomocą łyżki i stosownej kokilki. Niestety dzisiaj restauracje kupują gotowe, wyfiletowane ryby, a jak już  przychodzi do luzowania ich to pojawia się problem. My kupujemy całe ryby, oczywiście nie zawsze. Czasem je rozbieramy, innym razem faszerujemy w całości więc w naszej kuchni mamy styczność z tego typu czynnościami.

W tym roku nie udało się zdobyć trofeum na konkursie Martella, a jak to wygląda na przestrzeni lat jeśli chodzi o nagrody?

Byłam na pierwszym Festiwalu Kuchni Greckiej, tam zajęłam pierwsze miejsce od jury gwiazd. To jest taka osobna nagroda, ale mnie cieszy ,gdyż oceniany jest smak i wygląd potrawy. Na konkursie Sielawa 2007 gdzie również od jury gwiazd dostaliśmy nagrodę. Byłam również na pierwszym festiwalu na styku Polski i Białorusi i tak zajęłam drugie miejsce i pierwsze miejsce od jury gwiazd.

Skąd Pani czerpie inspiracje do tworzenia dań?

Przeglądam różne książki kulinarne, ale najczęściej pomysły pojawiają się nagle. Tak gdzieś z głębi duszy. Czasem jest to pojedynczy element, który inspiruje i szuka się do niego dodatków. Ostatnim moim pomysłem, który smakuje bardzo ciekawie jest kaczka własnoręcznie wędzona w ziołach, trawie żubrowej z miodem i koniakiem. Podawana na rucoli z mango i sosem pomarańczowo-pieprzowym. Lubię łączyć smak słodki ze słonym.

Z czego jest Pani najbardziej dumna jako zastępczyni szefa kuchni?

Jestem dumna i jest mi miło, że mam dobre kontakty z innymi, że jestem postrzegana pozytywnie przez współpracowników. Poza tym jest kilka osób, które miały u nas praktyki zawodowe i zostały u nas. Chcą się uczyć od szefa kuchni, ode mnie. To ważne i to najbardziej cieszy.

Gdyby jutro miało nie nadejść, co by Pani zrobiła?

Zabrałabym swój nóż i poszłabym dalej. Cały czas drzemie we mnie kucharz. Lubię to co robię. Sprawia mi wielką frajdę, gdy tworzę nowe dania, zupy. Poza tym to duża satysfakcja gdy widzi się zadowolone twarze gości z zaserwowanego chwilę wcześniej dania.

Kto jest dla Pani autorytetem kulinarnym?

Paul Bocuse i Wojciech Amaro. Byłam na szkoleniu u Paula Bocuse we Francji. Było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie i dało mi to inne spojrzenie na francuską kuchnię. Jeśli chodzi o Wojtka Amaro to podoba mi się to co robi i w jaki sposób. Jest to coś nowego, innego wręcz. Sama chciałabym spróbować czegoś takiego.

Gdyby nie była Pani kucharzem, to co by Pani robiła?

Kiedyś myślałam o projektowaniu wnętrz, więc pewnie poszłabym w tym kierunku. Posiadam pewien zmysł artystyczny, który wykorzystuję przy komponowaniu dań. Przy ustawianiu bufetów również to ważna umiejętność.

Ma Pani już niemałe doświadczenie w zawodzie. Co mogłaby Pani poradzić młodym adeptom szkół gastronomicznych?

Powiedziałabym, żeby nie bali się zadawać pytania. Powinni żądać odpowiedzi na wszelkie wątpliwości. Wiem jak to jest być niedoświadczonym kucharzem wśród „starych wyjadaczy”. Poza tym bywają chwile zwątpienia i wtedy też dobrze jest by ktoś mógł wesprzeć, pomóc.

Jakie są teraz trendy w kuchni?

Teraz jest urozmaicenie: kuchnia fusion, molekularna. Tak naprawdę trzeba się w tych mieszanych smakach i pomysłach odnaleźć tak by smakowało gościom. Danie powinno być proste, eleganckie, smaczne i oko cieszyć.