Wiceprezes Maktonu: Na rynkach trzecich możemy konkurować produktem regionalnym, tradycyjnym i ekologicznym

Opublikowano: 11-06-2010

wicemakton.jpg Nie ma żadnych środków pomocowych dla dużych firm. Natomiast obowiązek kreowania rynku i przyzwyczajeń konsumenckich należy właśnie do największych graczypowiedział Piotr Wierzbowski, wiceprezes Centrum Mięsnego Makton na II Europejskim Kongresie Gospodarczym.

Trzy największe firmy na polskim rynku mięsa mają razem nie więcej niż 10 proc. rynku.

W branży funkcjonuje ok. 1800 podmiotów, ale to my mamy kształtować rzeczywistość biznesową. Jak to zmienić? Od dłuższego czasu stowarzyszenia branżowe w branży mięsnej wzięły na siebie ciężar organizowania przedsiębiorców, przy wydatnej współpracy MRiRW i ARR. Tworzą klastry i grupy producenckie. One mają już dostęp do środków, właściwie w każdych ilościach. Trzeba mieć tylko dobry pomysł, który jest z jednej strony zbieżny z ideą Unii Europejskiej, ochroną jej rynków wewnętrznych czy eksportem na rynki trzecie a z drugiej strony nie może on służyć tylko jednemu podmiotowi, pojedynczej komercyjnej firmie – wyjaśnił Piotr Wierzbowski.

– To muszą być pomysły, które będą służyć całej branży a najlepiej jeszcze pośrednio Unii Europejskiej. Jeżeli napiszemy taki program, możemy liczyć na poparcie osób w instytucjach unijnych, które tego typu inicjatywy wspierają – doprecyzował.

Zwrócił uwagę, że aby polskie firmy mięsne mogły konkurować na rynkach trzecich, muszą mieć dobry produkt. – W tej kwestii wiele się dzieje. Mamy mnóstwo dobrych produktów regionalnych, tradycyjnych, oraz ekologicznych, pomijając już standardowe produkty, które są rozpoznawalne na całym świecie. Ponadto, te trzy wymienione przeze mnie kategorie produktów gwarantują dostęp do środków pomocowych w ramach grup producenckich. Chodzi o naprawdę duże pieniądze – podkreślił wiceprezes CM Makton.– Mówi się, że na rynkach zagranicznych możemy konkurować ceną. W niektórych kategoriach produktowych tak jest. Jednak jeżeli chodzi o mięso, to mamy ceny znakomicie wyższe, niż w Europie zachodniej. Do Polski wjeżdża kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy tirów z mięsem wieprzowym nieprzetworzonym tygodniowo. Tutaj nie będziemy tańsi – dodał.

Po zniesieniu barier wynikających z WTO, czyli za niecałe dwa lata, będziemy mieli dostęp do ogromnych ilości bardzo taniego mięsa.

W Polsce ani żadnym innym kraju UE produkcja żywności nigdy nie będzie tańsza niż w Indiach, Chinach czy Ameryce Łacińskiej. Dlatego, że mamy ogromne koszty eksploatacji środowiska. Sami podnieśliśmy sobie w Europie wymagania dotyczące ochrony środowiska tak bardzo, że w przypadku mięsa generują one ok. 1 zł więcej przy produkcji każdego kilograma. Wszystkie badania, wszystkie certyfikaty sporo kosztują. Dlatego jesteśmy drożsi – zauważył Wierzbowski.

Co robią środowiska branżowe? Zmierzamy do tego, żeby obniżyć w całej Polsce cenę jednostkową wytworzonego produktu. Na platformie organizacji branżowych wymieniamy się dobrymi praktykami dotyczącymi sposobów na obniżenie kosztów, np. jeśli chodzi o utylizację odpadów czy zakup energii elektrycznej. Tworzone są wspólne grupy zakupowe. W ten sposób po prostu szukamy oszczędności – zaznaczył.

Dodał też, że europejscy producenci muszą mieć produkt lepszy nie tylko na poziomie marketingowym, ale także na poziomie jego wartości.

Tylko świadomość marki może powstrzymać nas przed zalewem taniej żywności z krajów trzecich – podsumował.

Źródło: portalspozywczy.pl