Kolejna książka kulinarna związana z dawnymi Kresami. Autor wyspecjalizował się w kuchni tamtego regionu. Nawiązując do historii, snuje opowieść o dzisiejszych smakach. Podkreśla związki kuchni białoruskiej z kuchniami krajów ościennych: Polski, Litwy, Rosji i Ukrainy. Nie brakuje w niej także smaków z dalekiego Kaukazu (ucha, szaszłyk). Fiedoruk uważa, że kuchnia białoruska to jedna z prostszych kuchni europejskich. Dużo w niej kołdunów, pierogów, klusek, czyli takich potraw, które szybko syciły i nie wymagały specjalnych surowców, wystarczyło to, co było w każdym gospodarstwie.
Trzeba pamiętać o specyficznym podziale w białoruskiej kuchni: „priwarki” stanowiły bazę dla dania (kasze, kapusta, brukiew, marchew, później ziemniaki); „zakrasy” – nadające smak podstawowym potrawom; „zakołata” – zasmażki lub zagęszczacze zup i sosów; „wołoga” – tłuszcze w stanie płynnym; a na koniec „priosmaki”, czyli przyprawy, wzmacniające smak i aromat dania (cebula, czosnek, koper, kminek, pieprz czarny, liście laurowe, kolendra). Receptury nieskomplikowane, łatwe wykonanie – wszak to kuchnia głównie ubogich włościan. Wśród bogatej listy przepisów są potrawy mięsne ze słynną wędzoną słoniną na czele, są desery (dynia z orzechami, kułaga z jagodami, kasza manna z żurawiną) oraz dania świąteczne i obrzędowe (bożonarodzeniowe soczewo, babka żółtkowa, pascha, korowaj).
„NARTY – DANCING – BRYDŻ W KURORTACH DRUGIEJ RZECZYPSPOLITEJ”
Maja i Jan Łozińscy (Wyd. Naukowe PWN).
Sentymentalnych wspomnień czar – na takiej nucie powstała ta książka, opowieść o wakacjach w modnych miejscowościach wypoczynkowych międzywojennej Polski, o charakterystycznych obyczajach tamtych lat, o modzie, budynkach i ludziach. Mało kto dzisiaj wie, że zimą jeździł pociąg narciarski. Pierwszy kurs odbył w lutym 1932 roku. Bilet kosztował 200 złotych. To dużo, ale ileż atrakcji czekało na podróżnych! W jego składzie były wagony sypialne, wagon kąpielowy, kinowy, a także takie przeznaczone do urządzania zabaw tanecznych i ze stolikami do gry w bridża. Przez dziesięć dni uczestnicy rajdu oddawali się ulubionym grom i zabawom. Do tego jedli pyszności w wagonie restauracyjnym – w cenie biletu było całodzienne utrzymanie. Pociąg zatrzymywał się w Jaremczu, Sławsku, Siankach, Krynicy, Zakopanem, Rabce i Zwardoniu. Po drodze na narciarzy czekało mnóstwo atrakcji.
Wielbiciele mniej ekskluzywnego wypoczynku ukochali Karpaty Wschodnie. Wypoczywający jechali tam i zimą, i latem. Nocowali w huculskich domach i skromnych zajazdach, jedli proste jedzenie takie, jak ich gospodarze. Płynęli Czeremoszem aż do granicznych Kut, korzystali z dobrodziejstwa zakładu przyrodoleczniczego Apolinarego Tarnawskiego. W Zaleszczykach i jego okolicach zajadali się morelami, brzoskwiniami, melonami i winogronami, kąpali w Dniestrze.
Nie tylko góry cieszyły się powodzeniem. Jeżdżono do kurortów: Druskiennik, Truskawca, Buska, Ciechocinka… Artyści okupowali Kazimierz nad Wisłą, gdzie w restauracji hotelowej Berensa zajadano się rybami złowionymi przez miejscowych rybaków. Amatorzy plaży i kąpieli jechali nad niewielki kawałek polskiego morza. Wspaniały klimat, czyste wody Zatoki Puckiej i Bałtyku, pachnące nadmorskie lasy, rybackie osady i klifowy brzeg przyciągały turystów. Restauracje oferowały morskie ryby przyrządzone na „101 sposobów”, wspaniały porter i miejscowe wypieki.
Książka Łoziński to właściwie album – kilkadziesiąt zdjęć, reprodukcje plakatów, folderów i pocztówek przywołuje świat, którego nie ma.
„KULINARNE WSPOMNIENIA Z WAKACJI” Grzegorz Ostrowski (Świat Książki).
Z urlopu przywozimy przeróżne pamiątki: zdjęcia, kamyki, muszle… Grzegorz Ostrowski przywozi oryginalne „pamiątki”: przepisy z różnych stron świata. Autor pisze co jest charakterystyczne dla kuchni każdego z odwiedzanych krajów. Są informacje o najchętniej zjadanych daniach, o przyprawach, których lubią używać miejscowi kucharze. Z Czech poleca receptury na dania z ryb słodkowodnych i słynne knedliki, ze Słowacji – zupę czosnkową podawaną w chlebie i pieczeń wieprzową, z Węgier – paprykarz z ziemniaków i porkolt wieprzowy. Wśród „pamiątek” z Francji są wołowina po burgundzku i calfouti, a z Hiszpanii – bób po katalońsku i pomarańcze z rusztu. Są dania z Włoch, Chorwacji, Bułgarii, Grecji i Turcji. Z wypraw do egzotycznych krajów autor poleca m.in. zupę ziemniaczaną z curry z RPA, ryż z mięsem z Paragwaju, wieprzowinę „na złoto” z Birmy, indyka po brazylijsku, pikantne pierożki z Jamajki i banany smażone w cieście z Tajlandii. Ostrowski wakacyjne wspomnienia kulinarne ma też z Polski. Zachwycają go dania z kuchni z dwóch regionów, znad morza jest smażony śledź z ziemniakami, kotleciki rybne, golonka z Kaszub; z gór – jajecznica po bacowsku, gulasz beskidzki, schab po góralsku.
Może – za przykładem autora – zamiast aparatu fotograficznego czy kamery zaczniemy teraz zabierać gruby notes do zapisywania najlepszych i najciekawszych przepisów. Po powrocie z wakacji nasi goście nie będą się męczyć oglądając setki podobnych zdjęć, ale ze smakiem zjedzą dania przygotowane z naszego „pamiątkowego” menu.
„OPOWIEŚCI PRZY KAWIE I HERBACIE” Alexander McCall Smith (MUZA SA).
To nie jest książka o jedzeniu. Nie ma tu przepisów, nie ma listy dań, nie ma rozmów w kuchni. Za to są rozmowy przy kawie lub herbacie mieszkańców pewnego domu w Edynburgu. Opowieści smaczne, zabawne, zastanawiające. Autor z sympatią, ale i z nutą sarkazmu opowiada o ludzkich przywarach, zwariowanych pomysłach, nieumiejętności porozumiewania się, nadmiarze ambicji jednych, nieśmiałości innych. Portrety żywe i zabawne: nad wiek rozwinięty sześciolatek, którego największą zmorą jest nadam bitna matka; zarozumiały, narcystyczny młodzian, którego mają wszyscy dosyć; nieśmiały, wycofany człowiek, który znajduje swoje miejsce na ziemi w galerii pełnej pięknych przedmiotów; sześćdziesięciolatka, antropolożka z zamiłowania kochająca podróże; jej młodziutka sąsiadka szukająca swojej życiowej drogi; właścicielka kawiarni z najlepszą kawą w Edynburgu, odnajdująca zagubioną miłość. I wielu innych.
Smaczne książki to nie tylko te traktujące o jedzeniu, ziołach, urządzeniu kuchni i jadalni, pięknie zastawy czy szkła, dekoracji stołu i potraw. To są także te, które najlepiej czyta się przy kawie, herbacie, lampce wina. Chciałabym, abyście, Państwo, także je znaleźli wśród polecanych przeze mnie „smakołyków”.