Gastronomiczne 2:0

Opublikowano: 08-05-2012

Szacunkowe dane organizatorów Euro 2012 mówią o tym, że Polskę w czasie mistrzostw może odwiedzić ponad milion kibiców. To bezprecedensowa szansa dla przedsiębiorców z branży turystyczno-gastronomicznej. Jakością swoich usług oraz ich różnorodnością mogą oczarować i zachęcić turystów do powrotu do Polski w kolejnych latach.

kawiarnia

 


 

W obliczu wizyty setek tysięcy kibiców oraz turystów, którzy przyjadą do Polski, ważne staje się pytanie czy polska gastronomia ma do zaoferowania coś więcej niż wszechobecne kebaby i hot-dogi w strefach kibica. Czy obcokrajowcy będą mieli gdzie zasmakować lokalnych specjałów i przekonać się, że w Polsce jada się nie tylko kotlety schabowe z kapustą i pierogi? Równie ważne jest także to, aby zagraniczni goście mieli możliwość skosztowania potraw ze swoich regionów świata. Pozostaje jednak kwestia tego, czy pizza przyrządzona przez polskiego kucharza będzie chociażby przypominała danie serwowane w Wenecji, a przykładowo węgierski gulasz zadowoli naszych południowych braci.

Warto zadbać o to, by nasza kuchnia z różnych zakątków świata nie przyniosła wstydu przed obcokrajowcami, którzy z daną sztuką kulinarną stykają się na co dzień. W tej kwestii najwięcej do zrobienia mają właściciele restauracji, którzy zatrudniając fachowców oraz dbając o menu i klimat mogą stworzyć w Polsce małe ojczyzny dla zagranicznych turystów. Podobne miejsca pozwolą gościom poczuć się jak u siebie w domu, a tradycyjnie przygotowane potrawy pokażą, że polscy kucharze doskonale znają europejską kuchnię.
– Jednym z najpiękniejszych momentów w pracy każdego właściciela włoskiej restauracji są chwile, gdy słowa uznania padają z ust rodowitych Włochów. A właśnie w taki sposób podsumowują oni kilkudniowy pobyt w Krakowie i codzienne wizyty w ulubionej restauracji – podkreśla Elżbieta Nowosad, współwłaścicielka restauracji „Da Pietro” w Krakowie.

Piłkarski tort

Jak twierdzą autorzy raportu Impact, przygotowanego na zlecenie Ministerstwa Sportu i Turystyki, organizacja Euro 2012 spowoduje wzrost PKB w latach 2008-2020 o 2,1 proc., co przekłada się na kwotę niemal 28 mld zł. Na przyrost PKB składają się przede wszystkim: przyspieszenie inwestycji w infrastrukturę transportową, zwiększenie aktywności zagranicznych inwestorów na polskim rynku, a także wzrost ruchu turystycznego. Według danych zawartych w raporcie, w latach 2013-2020 Polskę ma odwiedzać rocznie o pół miliona osób więcej niż ma to miejsce obecnie. Tym samym polska gospodarka w okresie od 2012 do 2020 roku zarobi dodatkowe 5 mld zł, wygenerowanych przez usługi związane z turystyką. Nie da się ukryć, że największy kawałek z tego tortu przypadnie hotelom oraz restauracjom, które już od lat mają dobrą renomę i funkcjonują w świadomości zagranicznych klientów. Ważną sprawą jest również odpowiednia promocja tych miejsc w kontekście Euro 2012.

 

Efekt barceloński czy montrealski?

Co czeka Polskę po tym, gdy ucichnie ostatni gwizdek w czasie spotkania finałowego Euro 2012? To pytanie coraz częściej pojawia się w mediach, jak również w czasie konferencji i paneli dyskusyjnych gromadzących rzesze ekonomistów. Najczęściej można usłyszeć wypowiedzi, w których padają dwa elektryzujące słowa – „efekt barceloński”. Są one powtarzane niczym mantra przez organizatorów, jak i potencjalnych beneficjentów wydarzeń rozgrywających się na sportowych arenach Polski i Ukrainy. Marzeniem obu zainteresowanych stron, grających de facto do jednej bramki, jest powtórzenie sukcesu stolicy Katalonii. Barcelona dzięki organizacji letnich igrzysk olimpijskich w roku 1992 znacząco zyskała na rozpoznawalności, co w bezpośredni sposób przełożyło się na zwiększenie atrakcyjności turystycznej miasta i regionu. To właśnie dzięki inwestycjom związanym z wielkim wydarzeniem, przyciągającym setki tysięcy fanów sportu, miasto zyskało nowy charakter i stało się cenionym centrum łączącym świat turystyki i biznesu.

Sceptycy wypowiadający się o korzyściach dla polskiej gospodarki, płynących z Euro 2012, również mają swoje dwa magiczne słowa – „efekt montrealski”. Odwołują się tym samym do letnich igrzysk olimpijskich z roku 1976, których koszty udało się spłacić dopiero po trzech dekadach. Zwolennicy tego poglądu przekonują, że lepiej wydawać pieniądze na inwestycje bezpośrednio związane z życiem mieszkańców danego regionu. Takie wydatki stymulują rozwój lokalnej gospodarki w większym stopniu niż budowa ogromnych obiektów sportowych, które po zakończeniu imprezy z reguły przez lata generują olbrzymie koszty związane z ich utrzymaniem.

W jednym eksperci są jednak zgodni – kwestia ogólnego bilansu po Euro 2012 wydaje się nie dotyczyć branży turystyczno-gastronomicznej. Ta po prostu nie może stracić na przypływie setek tysięcy gości.

Miejsce z klimatem

lokalSama lokalizacja w mieście, będącym gospodarzem rozgrywek, nie gwarantuje sukcesu komercyjnego wszystkich punktów gastronomicznych i hoteli. Najwięcej gości odwiedzi lokale, gdzie odnajdą bogatą ofertę dań, miłą obsługę oraz szereg innych rzeczy, które sprawią, że dany lokal będzie miał swój niepowtarzalny klimat. Oczywiście, niektóre hotele i restauracje mają ułatwione zadanie, ponieważ od lat znane są jako kultowe miejsca na gastronomicznej mapie Polski, a dzięki rekomendacjom osób odwiedzających nasz kraj, ich sława bez trudu dociera do zagranicznych gości.

– Decydującym czynnikiem, budującym klimat, a tym samym popularność restauracji, jest odpowiedni dobór menu. Oryginalne składniki, specjalna oferta sezonowa oraz bogata karta win to klucz do serca gości, którzy decydują się na powrót z przyjaciółmi do ulubionego miejsca. Dzięki takim osobom, restauracja staje się domem i przestrzenią, gdzie pasja gotowania niesie radość gościom i całemu zespołowi, czuwającemu nad ich zadowoleniem. – podpowiada Elżbieta Nowosad.

Budowana przez lata specyfika oraz pozytywny wizerunek miejsc, odwiedzanych przez zagranicznych gości, mogą mieć decydujący wpływa na natężenie ruchu w punktach obsługujących turystów. Jeśli polscy restauratorzy i hotelarze odpowiednio wykorzystają szansę, jaką daje im Euro 2012, to mogą zakończyć grę z wynikiem 2:0. Po pierwsze, w czasie mistrzostw przyciągną rzesze turystów. Po drugie, jeszcze przez długi czas po ostatnim gwizdku na polskich stadionach będą cieszyć się doskonałą reputacją, którą podtrzymają kolejni zadowoleni goście.