Karina Zuchora

Opublikowano: 13-03-2018

Podziękowała studiom na wydziale wychowania fizycznego, by bez kompromisów oddać się swojej największej życiowej pasji – kuchni. Treningi lekkoatletyczne i narciarstwo biegowe zastąpiła treningami w gotowaniu i prowadzeniem warsztatów kulinarnych. Finalistka programu MasterChef, która umiejętnie wykorzystuje zdobytą wiedzę i ma nieustanny apetyt na więcej. Niezwykle energiczna i utalentowana. Jej nowy projekt FEEDLOVE jest odzwierciedleniem tego, co dla niej najważniejsze, stawia bowiem na gotowanie i bezpośredni kontakt z ludźmi.

Dlaczego zdecydowała się Pani zmienić swoje plany życiowe? Trzeba przyznać, że pierwotnie wybrany kierunek studiów wyraźnie różni się od obranej przez Panią ścieżki zawodowej. 

Gotowanie, a także pilne obserwowanie świata gastronomii zawsze było dla mnie ogromną pasją, również w chwili wyboru kierunku studiów. Sądziłam jednak wówczas, że studia pedagogiczne i wychowanie fizyczne połączą moje dwa życiowe priorytety: sport oraz przebywanie wśród fantastycznej energii, jaką dają ludzie, a dzieci w szczególności. Tymczasem zamiast uczenia się biomechaniki, siedziałam w akademickiej kuchni i gotowałam, gotowałam… (śmiech). Godzinami zahipnotyzowana oglądałam najlepszych szefów kuchni na świecie i znowu wracałam do kuchni. Udział w programie MasterChef był momentem przełomowym, który przewartościował moje plany na przyszłość. I muszę przyznać, że to była jedyna słuszna decyzja. 

A co z lekkoatletyką? Znajduje Pani jeszcze czas na realizację siebie w sporcie oprócz pracy w gastronomii, która jak wiadomo wymaga niemałego poświęcenia?

Nadal uważam, że lekkoatletyka jest niekwestionowaną królową sportu! Jestem jej aktywnym i oddanym kibicem, a za serce łapią mnie również relacje sportowe związane z diatlonem i nartami biegowymi. Tymczasem wyczynowo uprawiam już tylko bieganie po kuchni (śmiech), a to dyscyplina, która wymaga ogromnego wysiłku tak fizycznego, jak i umysłowego. 

Wspomniała Pani, że punktem przełomowym był udział w programie MasterChef. Co się zatem zmieniło po programie?

Właściwie wszystko. Ale etap kręcenia odcinków, a moment ich emisji to dwie różne sprawy. Po samym udziale wiedziałam już, że chcę zająć się gotowaniem zawodowo. Program zmienił moje plany definitywnie, ale po emisji postawiłam wszystko na jedną kartę. Pojawiło się wiele fantastycznych propozycji, więc pożegnałam się ze studiami i odważnie weszłam na tę ścieżkę, którą sobie teraz podążam. Po MasterChefie zostałam między innymi zaproszona do prowadzenia warsztatów, o czym miałam naprawdę niewielkie pojęcie. Ale podjęłam wtedy decyzję, że nigdy nie będę udawała kogoś, kim nie jestem. Brak doświadczenia zastąpiłam intuicją oraz szczerością i prezentowałam wyłącznie sprawdzone przepisy, których byłam absolutnie pewna. Minęło kilka lat od tamtego momentu, a ja wiele się nauczyłam i zyskałam wsparcie kilkunastu fantastycznych szefów kuchni, którzy dzielą się ze mną swoją wiedzą. Jestem im ogromnie wdzięczna i czerpię pełnymi garściami z ich doświadczenia. 

A czy jest w świecie kulinarnym osoba, od której chciałaby Pani czerpać wiedzę lub z nią współpracować?

Ze wszystkimi! Chciałabym się zakraść za ramię każdego polskiego i światowego szefa kuchni i podglądać ich pracę. Podziwiam ich wszystkich – tych, którzy są medialni i tych, którzy siedzą ukryci w swoich kuchniach i częstują gości niesamowitymi daniami. Kiedy mam okazję pracować z szefami – chłonę wszystkimi zmysłami. Jestem jak gąbka (śmiech)! Miałam okazję osobiście przyglądać się pracy Michela Roux i nie ukrywam, że to niezwykłe doświadczenie, które z chęcią bym powtórzyła. Anthony Bourdain to jedno z dziesiątek nazwisk, które niezwykle szanuję, choćby za to, że wychodzi do ludzi i pokazuje im swój warsztat. Tak naprawdę chciałabym się uczyć od wszystkich, którzy do gotowania podchodzą z pasją. To fantastyczna energia. 

Gdzie Pani teraz pracuje? Można Panią gdzieś spotkać?

Tak, latem na plaży (śmiech). Choć brzmi to niewiarygodnie, w okresie letnim naprawdę prowadzę warsztaty wakacyjne na polskich plażach. Jestem bowiem kucharzem Electroluxa i wśród wielu zadań jest również bezpośredni kontakt z ludźmi podczas eventów, pokazów kulinarnych, wspomnianych warsztatów, co nie ukrywam bardzo sobie cenię. Taka forma pracy w kuchni bardzo mi odpowiada. Jestem zdecydowaną orędowniczką gotowania dla ludzi przy ludziach. Kolekcjonuję niezwykłe wspomnienia z takich spotkań, jak choćby moment, kiedy pewna seniorka podziękowała mi, że w końcu nauczyła się porządnie przyprawiać kaczkę… To z jednej strony wzruszające, a z drugiej motywujące. Mijają cztery lata, a ja wciąż czuję wielką radość i mam kolejne pomysły na taką formę rozwoju zawodowego. 

No właśnie… Jakie są cele, czy marzenia związane z kulinariami, do których obecnie Pani dąży?

Właśnie rusza nowy projekt FEEDLOVE, który jest efektem pasji dwóch przyjaznych dusz: mojej i przyjaciółki, którą zresztą poznałam podczas programu MasterChef. Tworzymy zgrany team i będziemy wspólnie realizowały pasję do gotowania, organizując warsztaty, współpracując z blogerami, prowadząc platformę internetową. Chcemy zarażać dobrą energią, uczyć, być nieustannie w bliskim kontakcie z ludźmi. 

Gratulujemy i trzymamy kciuki! Praca w gastronomii to ogromne wyzwanie, co zatem daje Pani siłę i ciągły zapał do działania na najwyższych obrotach?

Jeśli coś ma dobrą energię to podświadomie chce nam się do tego wracać. Dla mnie klimat, jaki panuje w kuchni, cały proces gotowania, a także ludzie związani z gastronomią mają niezwykły magnes, który mocno mnie przyciąga. Kiedy staję się częścią tego świata, siły same powracają, a mi się chce pracować jeszcze więcej. Dużo mówi się o tym, że najlepiej jest, kiedy praca zawodowa jest tożsama z pasją. Jestem widać żywym świadectwem, potwierdzającym tę tezę. 

Gotuje Pani zatem z pasją w pracy, a jak jest w domu? Ma Pani chęci i czas na przygotowywanie obiadów, kolacji?

Oczywiście! Gotuję nieustannie i sprawia mi to ogromną radość. W mojej kuchni musi być miejsce dla przyjaciół, których chcę cały czas karmić. Zresztą sama też z przyjemnością wszystko zjadam, od przysłowiowej golonki po sushi. Ale mam pewną słabość… stawiam wyłącznie na wysokiej klasy produkty. Troszkę ze mnie taki mały snob w tej kwestii. 

To jaka kuchnia najbardziej Panią interesuje? Stawia Pani na klasykę, czy jednak woli Pani puścić wodze wyobraźni i poeksperymentować ze swoimi daniami?

Interesuje mnie nieustanne odkrywanie. W pracy młodego kucharza progres powinien być sprawą jak najbardziej naturalną. Ostatnio zafascynowała mnie modyfikowana kuchnia tajska, ale fascynująca jest koreańska, czy francuska. Świat ma wiele do zaoferowania, nie mniej jednak uważam, że nasza, tradycyjna kuchnia polska to najcenniejszy skarb. Wydaje mi się, że naszym obowiązkiem jest pielęgnować ją, rozwijać, uzupełniać, zwłaszcza, że mamy do dyspozycji doskonałej jakości produkty. 

Gdyby miała Pani ugotować coś w 10 minut, jaka byłaby to potrawa? 

Ojej! Mam całą masę pomysłów! Grzanki z masłem czosnkowym, a do tego sałata z pomidorami i parmezanem. Albo makaron z sosem na bazie czosnku, chili, pietruszki. W sumie wystarczyłoby mi 9 minut (śmiech). Prawda jest taka, że, jak się ma otwartą głowę i lodówkę, to można zrobić naprawdę dużo. 

Jest jakieś motto, którym kieruje się Pani w życiu? 

Pomagać marzeniom. Trzeba je popychać, by wyszły z głowy i zaczęły się realizować. 

123gastro.pl – patron merytoryczny wywiadu

fotograf Adam Pietrusiak / www.fotogesis.pl