Najważniejszy jest pomysł

Opublikowano: 20-04-2012

Szef kuchni w Hotelu Anders, pomysłodawca i świetny organizator wielu prestiżowych imprez kulinarnych w Polsce, członek Fundacji Klubu Szefów Kuchni, prywatnie mąż i ojciec, któremu udało się spełnić marzenia najbliższych. Zapraszam na spotkanie z Dariuszem Strucińskim.

dariuszs

 

Martell to bardzo prestiżowy, kulinarny konkurs, który w tym roku odbył się po raz dziesiąty. Co Pan czuje po tylu latach organizacji tak wielkiego wydarzenia?

Tak naprawdę w tym konkursie jestem od 6 lat, od momentu kiedy Martell odbywa się w Zamku Ryn. Na pewno czuję satysfakcję i zadowolenie. Od 6 lat obserwuję progres tego konkursu. Z roku na rok L’art de La cuisine  Martell staje się jeszcze bardziej atrakcyjny i jeszcze bardziej prestiżowy. Doprowadzenie tego wydarzenia do jednego z najbardziej prestiżowych i pożądanych konkursów w  Polsce odbieram jako sukces. I muszę podkreślić, że nie jest to tylko i wyłącznie mój sukces. Oczywiście z konkursem ja jestem głównie utożsamiany, ale za całą organizacją stoi zespół ludzi, który pracuje na ten perfekcyjnie dopracowany efekt i tak pozytywny wydźwięk wydarzenia.

Zatem jaka jest recepta na sukces, przy organizacji konkursu?

Recepta na sukces Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Talentów L’Art de la cuisine Martell jest bardzo prosta. Liczy się dobre miejsce, a takim jest Zamek w Rynie, który swym anturażem świetnie wpisuje się w ideę cogniac, a do tego  bardzo poważny Partner jakim jest Martell. Proszę zauważyć, że oba te czynniki świetnie ze sobą współgrają. Ponadto rzesza ludzi wspierająca konkurs – mam na myśli autorytety kulinarne, którymi są szefowie z Fundacji Klubu Szefów Kuchni. Jurorzy, którzy zasiadają w komisjach, to są prawdziwe autorytety, w których Ci młodzi ludzie są zapatrzeni.

Każdego roku zgłasza się coraz więcej młodych ludzi, ambitnych, którzy w życiu chcą coś więcej osiągnąć. Oni wiedzą, że możliwość wystartowania w takim konkursie daje im możliwość skonfrontowania gdzie dzisiaj są. Jest to tez moment na spotkanie i zwyczajne porozmawianie z rówieśnikami i tymi wszystkimi autorytetami kulinarnymi. Poza tym to świetne pole do wymiany doświadczeń . Padło tu dzisiaj stwierdzenie, iż wiele z zaprezentowanych dań nie nadaje się do zaserwowania w restauracji z różnych względów, zgadzam się z tym w zupełności. Z konkursem kulinarnym jest tak jak z pokazem mody, nie wszystko co prezentowane jest na wybiegu nadaje się do wyjścia na ulicę. I tak  było w tym roku, bo taka jest sztuka – l’art de La cuisine  Martell.

Wspomniał Pan, że za sukcesem konkursu stoi cały sztab ludzi.  Czy zaraz gdy kończy się jedna edycja konkursu, zbiera Pan tych wszystkich ludzi i zaczynacie planować kolejną? Ile realnie potrzeba czasu by takiej rangi imprezę zapiąć na ostatni guzik?

Często używam takiego stwierdzenia, że każdy organizator wydarzenia kulinarnego powinien bardzo dobrze odrobić lekcję. W poniedziałek zaraz po konkursie należy zebrać cały zespół, który brał udział w przygotowaniach, jak i w działaniach podczas konkursu i bardzo rzetelnie podsumować to wszystko co się wydarzyło. Zastanowić się co powinno się zmienić, co polepszyć a z czego w ogóle zrezygnować a co dodać. Należy pamiętać by wszystkim podziękować za ich zaangażowanie, bez którego konkurs by się nie odbył.  Nie planujemy od razu kolejnego konkursu.

Kiedy pojawia się pomysł na temat przewodni konkursu? W zeszłym roku była to kaczka, w tym roku wieprzowina PQS.

Konkurs ma już określoną edycję i markę. Najczęściej zgłaszają się firmy, które mają wysokiej jakości produkt i chcą go upowszechnić i promować a konkurs jest idealnym do tego miejscem.  Firmy zdają sobie świetnie sprawę z faktu, iż konkurs jest bardzo dobrą platformą do tego typu działań. Proszę pamiętać, że nie jest to tylko dzień konkursu. Gdy ogłaszany jest produkt na daną edycję, ci wszyscy młodzi adepci sztuki kulinarnej właśnie na tym produkcie uczą się, poznają go a to duża wartość dla obu stron. Poza tym wielce prawdopodobne jest, że te wszystkie drużyny przekonane o jakości danego produktu zaczną go promować w restauracjach, w których pracują. Myślę, że jest to dobra droga by pokazać i przybliżyć dany produkt i go promować.

Dzisiaj nie tylko jest Pan organizatorem prestiżowego konkursu. Występował Pan w roli szefa-nauczyciela ponieważ jedna z drużyn jest z hotelu Anders czyli tam gdzie Pan szefuje. Jakie to uczucie, obserwować swoich podopiecznych?

Nie ukrywam, że przeżywałem występ kucharzy z naszej restauracji, może i tez dlatego, że po raz pierwszy zdarzyło się, iż moi kucharze wystartowali.  Długo zastanawiałem się czy wyrazić zgodę by zaczęli trenować. Ale skoro są młodzi i chcą się poddać tym wszystkim rygorom weryfikacji, punktacji dlaczego mam im tego zabraniać. Panowie złożyli aplikację, która zakwalifikowała się do konkursu i tak się zaczęła dla nich poważna przygoda z Martellem.  Zaczęli treningi. Oczywiście starałem się specjalnie nie ingerować , moje zaangażowanie sprowadziło się raczej do wskazówek i rad. Natomiast praca jest absolutnie autorska. Już w czasie samego konkursu zrozumiałem co czują i przeżywają moi koledzy, których podopieczni startują. Trudno jest stać z boku i obserwować jak sobie radzą, ale taka jest również rola nauczyciela. Cieszę się i zawsze to będę powtarzał, iż dobrze mieć w zespole ludzi, którzy są ambitni, chcą się rozwijać i brać udział w konkursach kulinarnych. To sprawia, że mają do czego dążyć.  Zawsze będę wspierał takie działania.

Mapa konkursów kulinarnych troszkę się skurczyła. Zostały te znaczące i prestiżowe przez co poziom jest wyższy a tym samym ambicje również większe. Warto startować w konkursach.

Dzisiaj mówimy o Martellu, ale przez 10 lat organizował Pan również konkurs Sielawa Blues, którzy wszyscy wspominają bardzo dobrze. Można powiedzieć, że jest Pan ekspertem wśród organizatorów. Co może Pan poradzić, zasugerować wszystkim tym, którzy przymierzają się do zorganizowania konkursu?

Trzeba zacząć od dobrego pomysłu. Taki konkurs powinien być oryginalny, innowacyjny na jasno określonych zasadach.  Gdy ma się już dobry temat konkursu, następnie trzeba zebrać grupę ludzi, która będzie się tym wydarzeniem zajmowała, wyznaczyć jednego, naczelnego koordynatora wszystkich działań i poczynań, każdemu przydzielić zadania i do pracy.
Tak naprawdę żaden konkurs nie odbędzie się bez trzech najważniejszych czynników, poza pomysłem i grupą osób, która się tego podejmuje. Te trzy czynniki to uczestnicy, dobrze dobrane miejsce wydarzenia i grupa wsparcia – sponsorzy, mecenasi konkursu. Niestety każdy konkurs generuje koszty dlatego tak ważni są partnerzy i sponsorzy. 
W Grupie Anders odbywało się całe mnóstwo wydarzeń kulinarnych i zawsze przeprowadzane były za zgodą właścicieli. Państwu Dowgiałło – Wandzie i Andrzejowi, zawsze przyświecała taka myśl, że konkurs nie jest imprezą dochodową, nie to jest celem organizowania konkursów. Zawsze traktowali to jako mądrą promocję naszych obiektów. I to do dzisiaj się sprawdza.

Najbliższe duże wydarzenie na skalę międzynarodową to Mazury Grand Slam i w Pana wykonaniu Restauracja Mistrzów. Tydzień ciężkiej pracy i bardzo smacznych pomysłów. To również kolejne wydarzenie, które promuje Grupę Anders. Jest Pan, nie tylko dobrym organizatorem ale i świetnie myśli Pan marketingowo…

Dziękuję 🙂 Zawsze trzeba myśleć i patrzeć szeroko, perspektywicznie. Gdy chcemy coś osiągnąć to musimy pamiętać, że potrzebne są środki i dobra organizacja. Restauracja Mistrzów to czysty wolontariat wszystkich osób tam pracujących, mam tu na myśli szefów kuchni, którzy przyjeżdżają z całej Polski i uczniów, którzy na rok przed wydarzeniem zgłaszają się do mnie by móc pracować tu przez cały tydzień pod okiem wielkich autorytetów kulinarnych. Dla nas kucharzy to duża satysfakcja, że możemy brać udział w czymś wyjątkowym dotyczy to pucharu świata w siatkówce plażowej i Restauracji Mistrzów. Spędzamy razem tydzień czasu, robimy to co kochamy, przyczyniamy się do promocji kuchni polskiej ale jest to również zaangażowanie w projekt, który ma mocny charakter edukacyjny.

Czy mógłby Pan przybliżyć ten wątek edukacyjny?

Od zeszłego roku restauracja ma swojego mecenasa stąd jej pełna nazwa – Restauracja Mistrzów by Kenwood DeLonghi. Firma Kenwood De Longhi wraz z szefami kuchni pomaga najzdolniejszym uczniom ze szkół gastronomicznych z Olsztyna i Warszawy w zdobywaniu doświadczenia. Główny nacisk położony jest na relację uczeń-Mistrz, czyli umożliwienie młodym ludziom pracy z autorytetami. Oczywiście na to są potrzebne środki i tu firma Kenwood De Longhi zagrała pierwsze skrzypce. Oczywiście są również inne firmy, które mają swój wkład edukacyjny jak Winterhalter, która rozumie idee i wyposaża nas w najnowocześniejszy sprzęt po to by zrobić wzorcową zmywalnię. Kolejne firmy to Igloo, RM Gastro, które dostarczają sprzęt po to by szefowie kuchni z grupą młodych, zdolnych uczniów szkół gastronomicznych mogli wspólnie przez tydzień pracować.  Restauracja Mistrzów nie działała by tak świetnie, gdyby nie firmy i ich wysokiej jakości produkty. Firmy, o których mówię to: Oerlemans, Kuchnie Świata, Zielona Budka, Lambweston, Prymat i wiele innych dzięki, którym serwujemy tak smaczne i pełnowartościowe potrawy. Za to wsparcie serdecznie dziękuję wszystkim Sponsorom i Partnerom.

W tym roku w Restauracji Mistrzów również będzie dominował regionalizm czy coś innego Pan planuje?

W zeszłym roku kiedy po raz pierwszy realizowaliśmy program roboczo nazwany kuchnia od Bałtyku do Tatr, przekonałem się, że to ma sens i świetnie się sprawdza. Dni kuchni regionalnej spotkały się z bardzo pozytywnym przyjęciem wszystkich Gości restauracji. Dlatego zamierzamy to kontynuować w bardzo podobnym składzie do zeszłorocznego. Natomiast, w tym roku pójdziemy o krok dalej. Po tygodniu promocji w restauracji regionalnych kuchni, chcemy zaprosić gości z całego świata do uczestniczenia w polskim weselu. Stąd też galę sobotnią, podsumowującą turniej, chcemy zrobić w konwencji polskiego wesela z kilkoma charakterystycznymi elementami jak oczepiny i inne. Przygotowujemy naprawdę dużą imprezę na 600 osób.

Kiedy znajduje Pan czas dla siebie w tak aktywnym życiu zawodowym?

Jak Pani zauważyła jestem dobrym organizatorem zatem i na polu prywatnym również sobie dobrze radzę. Staram się godzić czas zarezerwowany na pracę, jak też czas przeznaczony na odpoczynek i dla rodziny. Mam świadomość, że taki moment musi być, w przeciwnym razie można zapędzić się w kozi róg. Staram się tak planować wszystko by móc wyjeżdżać w poszukiwaniu wrażeń kulinarnych również. Najlepiej wypoczywam podróżując, gdy poznaję kulturę innych krajów przez pryzmat ich  kuchni.

Zatem gdzie planuje Pan najbliższy wyjazd?

W najbliższym czasie nie planuję wyjazdu, gdyż jestem bardzo zaabsorbowany tym co robię w tej chwili. Udało mi się spełnić marzenie mojej żony Małgosi i dorastającej córki Neli. Zawsze chciały byśmy mieli dom. Przez ostatnie dwa lata to był mój cel do zrealizowania i udało się. To wielka przyjemność móc spełniać marzenia najbliższych.

Skoro mówimy o marzeniach, to proszę mi powiedzieć o czym Pan marzy?

Jedno z marzeń dziecięcych czyli podróżowanie spełnia się, udaje mi się je realizować. Nie mam konkretnych marzeń. Stawiam sobie cele i staram się je osiągać. Chciałbym by nie brakowało mi sił i energii w podejmowaniu nowych wyzwań. Oczywiście najważniejsze by moi najbliżsi byli zdrowi a mnie starczyło pogody ducha by rozwiązywać małe trudności, które zdarzają się.

Tego Panu życzę i bardzo dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

 

Smarten.pl
PR dla Fundacji KSK

www.fundacja-ksk.pl