Pogodzić dym z ustawą
Opublikowano: 12-07-2011

Najlepiej nie palić papierosów. Niestety, mimo trwającej od wielu lat antynikotynowej akcji ciągle wielu Polaków lubi się zaciągnąć. Z roku na rok liczba tych uzależnionych na szczęście maleje, ale…
W połowie listopada ubiegłego roku weszła w życie znowelizowana ustawa o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Nowe regulacje prawne ustawy antynikotynowej wprowadziły całkowity zakaz palenia we wszystkich miejscach publicznych. W sposób szczególny takie rozwiązania prawne dotknęły właścicieli i gości kawiarni, pubów, restauracji. Wiadomo bowiem nie od dziś, że „papieros lubi piwo”, a i po dobrym obiedzie niektórych uzależnionych od tytoniowego nałogu ciągnie do „grzechu” ze zdwojoną siłą. No, ale stało się. Zresztą Polska na mapie państw, w których do palenia tytoniu ustawodawcy podeszli restrykcyjnie, nie jest wcale pierwsza. Przed nami była Irlandia, Szkocja, Anglia, Turcja i Grecja. Poza tym żeby oddać sprawiedliwość rzeczywistości, temu co się działo przed listopadem ubiegłego roku, trzeba powiedzieć, że niepalący byli w pubach czy dużej części restauracji na straconych pozycjach. A to nie było sprawiedliwe. Bo dym papierosowy dla osoby niepalącej to zazwyczaj najzwyklejszy smród, nie mówiąc już o skutkach zdrowotnych wdychania czegoś na co się nie ma ochoty.
Niemniej jednak istnieje konieczność jakiegoś sensownego pogodzenia palących i niepalących, którzy chcą część wolnego czasu spędzić w klubach i kawiarniach. Chodzi głównie o czas, kiedy na zewnątrz jest chłodno czy zimno, bo nowelizacja ustawy antynikotynowej nie zakazuje palenia na zewnętrznych terenach lokali gastronomicznych, w tzw. ogródkach piwnych, o czym mówił m.in. zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego Jan Orgelbrand. Niestety, ustawa skierowana przeciwko palaczom zakazała tworzenia lokali tylko dla palących. Pozwalała natomiast na wydzielenie w lokalu pomieszczenia, odizolowanej i klimatyzowanej sali właśnie dla palaczy. Ci, którzy mieli taką możliwość tak zrobili. Inni coś tam wydzielili i udają, że jest zgodnie z ustawą. Jeszcze inni próbowali organizować tzw. „kluby palaczy”, ale tutaj prawnicy szybko udowodnili, że nie jest to dobre obejście przepisów. W dużej liczbie przypadków skończyło się więc na wystawieniu popielniczek przed wejściem do lokali gastronomicznych. Niestety, szczególnie zimą i wczesną wiosną – na co zwracają uwagę między innymi inspektorzy PIP, PIS czy funkcjonariusze Straży Miejskiej – zakaz palenia w strefach dla niepalących w lokalach gastronomicznych jest łamany.
Pewnym rozwiązaniem – w jakiejś mierze półśrodkiem, ale jednak – było sięgnięcie do pomysłów stosowanych w innych krajach. Chodzi mianowicie o specjalne kabiny dla palaczy, ewentualnie o specjalnie skonstruowane pochłaniacze pozwalające uniknąć dymu tytoniowego osobom niepalącym (są wyposażone w specjalne filtry, lampy UV, wkłady FreeBreeze). Swój początek wzięły one z lotnisk czy biurowców, gdzie zakazy palenia papierosów zostały wprowadzone wcześniej. Z czasem jednak zaczęły pojawiać się również w centrach handlowych czy lokalach gastronomicznych.
– Ustawa antynikotynowa trochę mnie przeraziła. Wiadomo, że palenie szkodzi, ale jednocześnie wiadomo też, że ludzie palą, szczególnie w klubach, pubach, kawiarenkach. Zastanawiałem się co zrobić, bo w końcu „Jazz Bistro” to mój biznes, a każdy utracony klient, to… Zresztą chyba nie muszę tłumaczyć. Trafiłem na informację o urządzeniach dla palaczy instalowanych w Polsce przez firmę palarnie.pl. Podszedłem do tego z pewnym sceptycyzmem, bo w końcu jakaś kabina czy stanie przy pochłaniaczu, to jednak nie to samo, co zapalenie papierosa przy kawie czy piwie. Podjąłem jednak ryzyko. Zdecydowałem się na zainstalowanie specjalnych, nowoczesnych pochłaniaczy dla osób palących. I sprawdziło się. Oczywiście to pewien półśrodek, ale skoro pojawiła się restrykcyjna ustawa, to chwilowo nie ma chyba innego rozwiązania. W każdym razie teraz zadowoleni są niepalący, a i dla palaczy jest jakieś rozwiązanie – mówi Jacek Nikiel z warszawskiego Jazz Bistro. – Poza tym takie rozwiązanie to również ochrona przed biernym paleniem pracowników lokali gastronomicznych, a to tez nie jest bez znaczenia – dodaje.
Tego rodzaju rozwiązanie wydaje się być pewnym ucywilizowaniem świata uzależnionych i walczących z nałogiem innych. Jednak trzeba pamiętać, że kabina lub palarnia musi spełniać wymogi ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej z 8 kwietnia 2010 r. oraz Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z 26 września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy. Ponadto powinna posiadać certyfikaty oraz zaświadczenia potwierdzające spełnianie wymogów UE. Istnieje więc możliwość poszanowania wolności od dymu tytoniowego, z dostrzeżeniem również tych, którzy palą. Chociaż oczywiście lepiej by było dla nich, gdyby nie palili… Zresztą jak działają kabiny czy pochłaniacze coraz więcej osób związanych z „klubowym biznesem” może się zapoznać na wielu branżowych imprezach. Nie tak dawno na przykład działania nowoczesnych urządzeń dla uzależnionych od palenia tytoniu były prezentowane w Kołobrzegu na podczas 4. Edycji Tropical Trendy Drinks – letniego spotkania integracyjnego środowiska barmańskiego.
– Wbrew pozorom nie chodzi tu o propagowanie palenia tytoniu – mówi Maciej Nasiński, prezes spółki palarnie.pl, firmy zajmującej się montażem i serwisem kabin dla palaczy. – Nie walczymy ani z palaczami, ani o palaczy. My przede wszystkim tworzymy systemy chroniące niepalących. A jednocześnie ponieważ palenie jest legalne, więc moim zdaniem tych ludzi też nie wolno spychać do jakichś śmierdzących kątów – dodaje.